środa, 17 sierpnia 2011

Mortal Kiss - Fool's Silver, rozdział 1 po polsku.


Na Stardollu trwa interaktywne zamieszanie z Mortal Kiss. Książka, połączona z masą różności w jakie można zaopatrzeć się w sklepach oraz uroczą mapką wyposażoną w różne klikane fajności, przykuwa uwagę użytkowników. Dużo ludzi narzekało w komentarzach, że jest po angielsku, więc postanowiłam że //w miarę możliwości// przetłumaczę ów dzieło. Jakby co, tu macie oryginalne. Dla mnie angielski nie stanowi problemu, za to problem często stanowi przełożenie tych zdań w taki sposó, żeby były gramatycznie poprawne po polsku. Więc wiem że wszystko razem trochę mało trzyma się kupy i brzmi jak z google tłumacza, ale myślę że jest lepsze niż.. no google tłumacz właśnie. Sens jest widoczny, a że coś jest toporne i pozbawione finezji - wybaczcie. Zbyt dosłownie chcę traktować teksty. Nie zależy mi na ładności jak tłumaczę, chcę trafić słowo w słowo, żeby nic nie było różne. Zresztą, sami zobaczycie. Powiem jeszcze że miałam problem z tymi cudzysłowami, bo część pisałam w notatniku, potem przesiadłam się do worda (a on automatycznie zamienia ' na ’ ) a dokończyłam już na blogu, no i wyszło jak wyszło, nie chciało mi się zmieniać we wszystkim bo to by zajęło jeszcze więcej czasu. Tak czy siak, endżoj!

Kiedy ostatni dzwonek w roku szkolnym zadzwonił w Winter Mill High, Faye McCarron mogła wyczuć w ciepłym powietrzu iskierki podekscytowania. Przez cały dzień ona i jej przyjaciele dyskutowali już o tym, gdzie kto wyjeżdża na wakacje i co zamierza robić. Pamięć o dziwnej, srogiej zimie, która sparaliżowała miasto kilka miesięcy wcześniej jeszcze nie do końca wyblakła. Ale teraz każdy patrzył w przyszłość z myślą o długich, słonecznych dniach które będzie mógł spędzić na nic nie robieniu lub robieniu czegokolwiek.
'Faye! Chodź tu - nie mamy przecież całej nocy!'
Faye zerknęła i ujrzała swoją najlepszą przyjaciółkę, Liz Wilson, stojącą w szkolnej bramie. Liz przeskakiwała z nogi na nogę, pełna niecierpliwości.
'Pośpiesz się! Musimy się ubrać! Czyżbyś już zapomniała, co ma się wydarzyć?'
Faye uśmiechnęła się. Oczywiście, że nie zapomniała. Lucas Morrow postanowił z okazji zakończenia roku wydać wielką imprezę w swojej rezydencji, i zaprosił większość uczniów z ich roku. Pomimo tego, że ciocia Faye - Pam stała się oficjalną opiekunką Lucasa od czasu zniknięcia jego matki, nie mogła całkowicie zamieszkać w rezydencji - przez cały czas musiała prowadzić swoją księgarnię. Tak więc Lucas zamieszkał prawie sam w tej wielkiej posiadłości po wydarzeniach z zimy. Było to o wiele za dużo przestrzeni dla jednej osoby, ale on często miewał gości - to właśnie było idealne miejsce do organizowania spektakularnych przyjęć.
Wszyscy byli tym podekscytowani. Faye nie mogła się już doczekać - w ciągu ostatnich kilku dni była tak zajęta dokańczaniem wszystkich rzeczy związanych ze szkołą, że nawet ze swoim chłopakiem Finn'em widywała się rzadko. Impreza może być więc idealnym miejscem do spędzenia trochę czasu razem - jej serce podskoczyło na tę myśl.
Ale najpierw, ona i Liz będą musiały się wyszykować.
'Po co ten pośpiech?' - zaczęła przekomarzać się z koleżanką, gdy tylko do niej dobiegła - 'Przecież mamy jeszcze całe 2 godziny do rozpoczęcia przyjęcia. A ubrania wybrałyśmy już wczoraj, pamiętasz? Ja ubiorę wzorzysty kostium i moje nowe koturny, a ty sukienkę w kolorowe bloki.'
'Tak, ale zawsze może zajść nagły wypadek, prawda?' powiedziała Liz gdy zaczęły zmierzać w kierunku miasta.
'Jaki nagły wypadek?!'
'Te ubrania były na nas dobre wczoraj wieczorem, zgadzam się. Ale co jeśli założymy je teraz i okaże się, że jednak się nie nadają?' - spytała. - 'Myślisz, że tobie się to nie przytrafia, ale jeśli? Dlatego zawsze warto mieć troszkę extra ciuchowo-wypadkowego czasu. Na wszelki wypadek. Poza tym, myślałam, że mówiłaś że Lucas chciał żebyśmy były u niego wcześniej, żeby pomóc w przygotowaniach?'
'Tak, chciał' - powiedziała Faye - 'Ale nie widziałam go cały dzień. Próbowałam do niego zadzwonić, ale nie odpowiadał. Pomyślałam więc że po prostu nie mógł odebrać i oddzwoni. Widziałaś go?'
Liz potrząsnęła głową. 'Nie. Może nie chce przerywać przygotowań. Dzisiaj nie odrabiamy już żadnej pracy ze szkoły, co nie? Pewnie siedzi w domu i przygotowuje przyjęcie. O mój Boże, Faye, jestem taka podekscytowana! Czy może być lepszy dzień? Impreza roku i początek lata!'
W końcu żadna z nich nie zdecydowała się zmienić wybranego stroju, jednak ubieranie i tak trwało znacznie dłużej niż przewidywały. Faye cały czas była zakochana w kostiumie który kupiła w MK. Miał duży dekold, krótkie bufiaste rękawy, a materiał był niebieski w drobne kwiatki. Myślała że wygląda znakomicie wraz z koturnami na skórzanych paskach. Faye brakowało opalenizny po zimie, więc w każdym odważniejszym stroju wyglądałaby jakby była chora.
Ale delikatne kolory komponowały się idealnie zarówno z jej bladą skórą jak i brązowymi włosami, które urosły wystarczająco by dotykać jej ramion.
Tymczasem sukienka Liz była jak zwykle zjawiskowa - na jedno ramię, do kolan, dopasowana i ciemnoróżowa podkreślała jej ciemną skórę i kręcone włosy perfekcyjnie.
'Jesteśmy spóźnione.' - powiedziała Faye, patrząc na zegarek w samochodzie Liz. - 'Gdzie jest Jimmy? Przyjdzie, prawda?'
'O, tak - chciał tylko pierwszy wrócić do domu, żeby sprawdzić co z mamą. Nie jest z nią dobrze odkąd... no, odkąd Mercy ją zaczarowała. Jimmy martwi się o nią. Co sprawia, że ja martwię się o niego!'
Faye uśmiechnęła się. - 'Jesteście razem tacy słodcy. To dobrze, że razem jesteście śczęśliwi.'
Liz też się uśmiechnęła, wzruszając ramionami. - 'Nie mogę uwierzyć, że myślałam kiedyś że jest tylko nudnym geekiem. Jimmy jest niesamowity.'
'Zawsze ci mówiłam, że jest!'
'Nie, ty mówiłaś, że nie jest geekiem.' - poprawiła Liz. - 'A tak szczerze, to jest. Tyle, że po prostu nie jest.. nudny!'
Obie zaczęły chichotać.
'Teraz jest już inny, prawda?' - Faye spytała, kiedy udało im się zatrzymać. - 'Chodzi mi o Jimmiego. Odkąd został ugryziony przez wilkołaka.'
Liz skinęła głową. - 'O tak. Teraz nie potrzebuje już nawet swoich okularów! W tamtym tygodniu spytałam go, czy nie jest przepracowany - jest dużo bardziej umięśniony niż powinien być. Ale powiedział, że nie.. Myślałam, że to efekt uboczny. Jest silniejszy. Nie..' - dodała bezczelnie -'Dlatego narzekam!'
Znowu zachichotały. 'Finn naprawdę lubi Jimmiego' - powiedziała Faye. 'Myślę, że zostali przyjaciółmi odkąd Finn uczył go jeździć na motorze. To dobrze.'
'Miło, że się znoszą.' - Liz potwierdziła. - 'O mój Boże, jakie to by było straszne gdyby nasze chłopaki się nienawidzili? A tak wogóle, co z Finnem? Po tym wszystkim, co się stało z jego ojcem, i tym, czego dowiedzieliśmy o Mercy... '
Faye skrzywiła się. - 'Jestem pewna, że myśli o Joe'm, ale nie rozmawiamy o tym za bardzo.' - To było coś, nad czym musiała się zastanowić. Czasem myślała, że są z Finnem razem od zawsze, czasem jednak wszystko znowu wydawało jej się nowe. Finn był bardzo skryty, a Faye nie chciała się wtrącać. - 'Wydaje mi się, że on unika nawet swojej paczki.' - powiedziała do Liz. - 'Nie widziałam ich od tygodni.'
Finn Crowley przybył do miasta jako członek grupy motocyklistów rządzonej przez jego ojca, Joe. Mieli śledzić Mercy Morrow, matkę Lucasa. Mercy była istotą nadprzyrodzoną, która żyła całe wieki, sprzedając dusze innych do piekła w zamian za wieczną młodość i urodę. Joe i jego motocykliści byli przeklętymi ludźmi - wilkołakami, którzy kiedyś jej służyli - ale zdecydowali unicestwić Mercy raz na zawsze. To Mercy wywołała zimę w Winter Mill, a wszystko dlatego że zobaczyła twarz Faye. Zdała sobie sprawę, że jest ona identyczna jak kobieta, którą Finn kochał wiele, wiele lat wcześniej i wiedziała, że ta para na pewno się w sobie zakocha. Wymyśliła spisek, mieli oni pomyśleć, że jeśli poświęcą tą miłość to uratują miasto - jednak naprawdę rytuał został wymyślony, aby przekląć każdego. Joe wciągnął Mercy do podziemia, ale nie przed ujawnieniem że Mercy jest matką Finna - czyniąc jednocześnie Lucasa jego przyrodnim bratem. To było bardzo dużo dla nich wszystkich. Czasami Faye nadal budziła się, i myślała, że to był wszystko sen.
Sny.. poruszyła się niespokojnie w fotelu, patrząc na Liz. Sny były czymś co nie cieszyło jej za bardzo w tym momencie. Miała ten sam sen, w kółko, w każdą noc każdego tygodnia.. Opowiadała już to kiedyś Liz - wilk ją gonił, zawsze ją gonił, przez niekończący się ciemny las. Przyjaciółka powiedziała, że to pewnie przez wydarzenia z zimy, i że w końcu się uspokoi. Ale tak się nie stało.
'Myślisz, że będziecie razem?' - spytała Liz, po czym nie zważając na myśli Faye skręciła w drogę do rezydencji Morrow'ów. - 'Wyglądacie wspaniale jako para. Ale te wszystkie rzeczy, które zrobiliście razem - ocalenie Winter Mill, i tak dalej - to dużo. I świadomość, że Finn żyje już tak długo.. To musi być trudne. Nie powinnaś myśleć..' - Liz przerwała.
'Nie powinnam myśleć czego?'
Liz wzruszyła ramionami. - 'Nie wiem. Zgaduję, że martwisz się, że musisz z nim być przez to całe przeznaczenie. Ale jeśli nie chcesz - jeśli wolisz --'
Faye przerwała. 'Ja tego chcę. Naprawdę, Liz. Kocham go - wiem o tym. I to jest tak głęboko we mnie, że nie da się tego pozbyć. Więc pomimo wszystkich trudności, to jest miejsce gdzie chcę żyć.'
Liz spojrzała na nią z uśmiechem. -‘Mówiłaś o tym Finnowi?’
Faye potrząsnęła głową ‘Nie. Myślę, że to zabrzmiałoby głupio. W każdym bądź razie, to za wcześnie. Znamy się mniej niż rok. Nie chcę go wystraszyć!’
‘Mniej niż rok może być jak setki lat jeśli to odpowiedni facet,’- Opony samochodu Liz zaczęły odbijać się od kamieni na drodze do rezydencji. - ‘I jeśli nie chcesz mu mówić, co czujesz, jak ma się dowiedzieć?’
Faye spojrzała na wielki kamienny budynek przed nimi. – ‘Jak mógłby nie wiedzieć? W każdym bądź razie, mamy czas. Nie ma potrzeby żeby się śpieszyć.’ – pomyślała że właśnie tak mógłby powiedzieć Finn. Był od niej dużo starszy, widział dużo więcej rzeczy..
To właśnie dlatego w ostatnich tygodniach wysilała się, żeby nie spędzać z nim każdej wolnej chwili i skupiła się na szkole. Westchnęła. Może po prostu powinna przestać tyle o tym rozmyślać; Finn prawdopodobnie w ogóle się o to nie martwi.
Liz zatrzymała się i dziewczyny wysiadły z samochodu.
‘Wydawało mi się, że mówiłaś że Lucas zamierza zrobić przyjęcie w ogrodzie?’ – spytała, marszcząc brwi i oglądając zadbany, ale pusty trawnik otaczający dom. – ‘Wyobraziłam sobie że to tutaj będą stoły i krzesła.’
Faye skinęła głową, zastanawiając się jak to miejsce może być tak ciche. Myślała że zastaną otwarte okna i muzykę wydobywającą się z wewnątrz – Lucas kochał muzykę i rzadko zdarzało się, by nie miał podłączonego i grającego iPoda. – ‘Tak powiedział. Może czeka na nas, żebyśmy pomogły mu wszystko ustawić.’
Liz spojrzała na zegarek. – ‘W takim razie nie wiem jak mu się to uda.’ – powiedziała – ‘Ludzie za chwilę zaczną przychodzić. Co on robił przez cały dzień?!’
‘Chodź, poszukamy go.’ – zasugerowała Faye, kierując się do ogromnych drzwi rezydencji. Zadzwoniła dużym, starym dzwonkiem zawieszonym na ścianie ganku, słysząc echo wewnątrz domu. Dziewczyny czekały, ale nie było słychać kroków które oznaczałyby, że Lucas nadchodzi.
‘Popatrz’ – powiedziała Liz, wskazując na drzwi. Faye zauważyła, że są uchylone. Liz wzruszyła ramionami i otworzyła je. – ‘On się nas spodziewa. Może myśli, że po prostu wejdziemy?’
‘Lucas?’ – Faye krzyknęła, jej głos odbił się echem od ścian ogromnego korytarza. – ‘To tylko ja i Liz, przyszłyśmy wcześniej żeby pomóc!’
Nie było odpowiedzi. Nagle obok niej Liz zadrżała. ‘Przepraszam.’ – szepnęła, gdy Faye na nią spojrzała. – ‘Po prostu nagle dostałam gęsiej skórki..’
Faye kiwnęła głową. Poczuła to też na sobie – nagły chłód po gorącym słońcu.
‘Lucas?’ - wołała, idąc po wielkich schodach. - ‘Jesteś tutaj?’
Nadal nic. Dziewczyny spojrzały na siebie zaniepokojone.
‘Może wyszedł do miasta coś kupić?’ – powiedziała Liz. - ‘Coś czego zapomniał kupić wcześniej na przyjęcie?’
‘Nie mógł po prostu do nas zadzwonić żebyśmy to przywiozły?’ – Faye spytała z powątpiewaniem. Wyjęła z kieszeni telefon i wybrała numer Lucasa. Usłyszała sygnał, ale nie było odpowiedzi. Nie było też słychać żeby telefon dzwonił gdzieś w domu.
Wtedy, gdzieś z daleka usłyszały muzykę – rytmiczne, basowe dźwięki. Na początku Faye pomyślała, że to z domu, ale stawały się coraz głośniejsze i szybko zdała sobie sprawę, że się zbliżają. Z piskiem opon, na podjazd wjechał samochód – a potem kolejny, i kolejny.
Faye i Liz wyszły na zewnątrz. Ujrzały nowe, błyszczące, czarne BMW Candy Thorson gwałtownie hamujące obok samochodu Liz. Było tam pełno jej przyjaciół - Jennifer Perino, która zatrzymała się tuż obok niej i Madoc Sinclair, za nią. Candy wyskoczyła z samochodu, muzyka ucichła tak nagle jakby zabiła silnik.
'Faye, Liz! Łał, obydwie wyglądacie cudownie!' - Candy ucałowała je, jej blond loki kołysały się na wietrze. - 'Ale czemu tu jest tak cicho? Gdzie muzyka? Nie da się mieć przyjęcia bez muzyki!'
'Nie możemy znaleźć Lucasa.' - wyjaśniła Liz.
'Co to znaczy, nie możecie go znaleźć?' - spytała Candy gdy tłum udał się do rezydencji, rozmawiając i śmiejąc się.
'Nie ma go tutaj. Słuchaj, może powinniśmy wrócić tu później?' - zasugerowała Faye. Martwiła się o to, jak zacząć przyjęcie bez gospodarza.
'Oh, nie wygłupiaj się. ' - powiedziała Candy. - 'Nie mógł odejść daleko. Zobacz - jego samochód jest tutaj.'
Faye i Liz spojrzały w kierunku który wskazała Candy. Rezydencja miała osobny garaż - który był większy niż cały dom Faye - i drzwi były otwarte. Lucas sprzedał wszystkie samochody jego matki, i teraz miał tylko jeden - jasnoczerwone Ferrari. Stało elegancko zaparkowane w rogu garażu.
Candy uśmiechnęła się. - 'Pewnie po prostu zgubił się gdzieś w tym jego wielkim domu.' - zaśmiała się - 'Chodźcie- puścimy muzykę, to będzie wiedział w którą stronę wracać. Wiem gdzie ma system dźwiękowy - pokazywał nam ostatnio jak u niego byłyśmy, pamiętasz?'
Zniknęła w domu. Chwilę później rozległa się muzyka, wylatując przez okna wraz z lekkim wiatrem. Usłyszały wiwaty.
Impreza się zaczęła.

18 komentarzy:

  1. :O
    Ale dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugieeeee!

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki za tłumaczenie! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. super, że przetłumaczyłaś.! Nie mogę się doczekać więęcejj.!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham cie za to xdd

    OdpowiedzUsuń
  5. Czeeeekam na kolejne części!No mam nadzieje że będą.?

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj dzięki wielkie! :D Jesteś cudowna ;3 czytałam do tej pory po angielsku i jakos sobie rdziłam ale to nie to samo co czytać po Polsku :D
    AliceCullen3010

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziękujemy! Jesteś wielka ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. dzięki , według mnie jest przetłumaczone świetnie ! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś wielka ! Rozumiem po angielsku jednak po polsku czyta się lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No, po polsku lepiej się czyta ^^ Dziamkujemy! Arigato!

    susan_black

    OdpowiedzUsuń
  11. Tłumaczenie jest genialne!


    pumcia13

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteś świetna!
    Dzięki tobie można czytać całe po polsku, a nie tylko pierwsze zdanie!

    OdpowiedzUsuń
  13. wielkie dzięki;*

    OdpowiedzUsuń
  14. ssuuuper czekam na więcej :) dunia15

    OdpowiedzUsuń
  15. Proszę o rozdział następny

    Dzięki za tłumaczenie!!!

    Caro088

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeeyć jesteś geeeniaalnnaa <33333 Świetnie przetłumaczone...Mam nadzieję, że będą kolejne rozdziały przetłumaczone przez Ciebie po polsku :) Dziękuję w imieniu wszystkich polskich członkini Stardoll xOxO:*

    Andzia1996 <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Oł, suuper to jest!!! Muszę zaraz przeczytać :)

    wamprka9

    OdpowiedzUsuń
  18. ola6_96 pisze :

    TEN ROZDZIAŁ POWINIEN NAZYWAĆ SIĘ :
    IMPREZA BEZ GOSPODARZA

    OdpowiedzUsuń

Gdy komentujesz, pamiętaj żeby podpisać się swoim nickiem ze Stardoll!