sobota, 20 sierpnia 2011

Limonka i Awokado.



Wczoraj (tak, od wczoraj mam to wrzucić i nie mogę*), jedząc te oto lody "Inne" (one są smaczne! choć jeszcze lepsze są te niebieskie z guaraną) naszło mnie żeby zrobić jakiś zielony makijaż w Starplazie. Uwielbiam inspirować się określonymi smakami czy zapachami w kwestii wizualności.

I tak powstała Limonka i Awokado. :D W mojej wizji, tu powinny być też zielone włosy, ale teraz w Doree nie ma żadnej odpowiedniej farby więc nie mogłam w żaden sposób ich wykonać. W rezultacie makijaż jest bardziej miękki, słodki. A jednocześnie intensywny. Co całkiem pasuje do tych orzeźwiających lodów.

*A teraz wyjaśnienie. Internet mi przychodzi i odchodzi, nie wiem co mu jest. Raz jest, potem znowu przez jakiś czas nie ma.
No ale mam nadzieję że będziecie cierpliwi, i wybaczycie mi że jakoś mało piszę.

Mortal Kiss - Fool's Silver, rozdział 2 po polsku.

Proszę.^^



Finn Crowley przykucnął przy swoim rowerze, po pokonaniu krótkiego odcinka drogi do rezydencji Morrow''ów.

Po szkole kierował się z powrotem do księgarni - był dzień dostawy, i nie chciał by ciocia Pam musiała nosić wszystkie te ciężkie pudła sama.

Mógł wyczuć zmiany, jakie zaszły w lesie, gdy drzewa wróciły do życia po długiej zimie. Uwielbiał tą porę roku, kiedy wszystko się budziło. Wtedy zawsze wydawało się że świat jest pełen obietnic. I wszystko może się zdarzyć.

Tak naprawdę, Finn wolałby nie iść na przyjęcie u Lucasa. Nie był zbyt imprezowym typem, i nawet jeśli Lucas był jego bratem - i był chłopakiem, to był dziwny - Finn cały czas nie czuł się przy nim komfortowo. Obaj prowadzili zupełnie różne życia i nie dało się znaleźć między nimi nic wspólnego.

W przeciwieństwie do Finna, Lucas nigdy nie musiał się martwić gdzie jest jego następny posiłek - albo pieniądze na niego - skąd pochodzą, albo gdzie będzie spał tej nocy.

Długie życie na drodze sprawiło że Finn stał się poważny i troskliwy. Lucas, z drugiej strony, był wiecznym żartownisiem, zawsze szukającym zabawy i śmiechu i nie myślącym o niczym innym. Odkąd ludzie dowiedzieli się, że są braćmi, wszyscy myśleli że zostaną przyjaciółmi. Nikt nie spodziewał się że to będzie takie trudne.

Ale Finn wiedział, że Faye nie mogła się doczekać przyjęcia i postanowił przyjść tam dla niej. Patrzenie w iskierki szczęścia w zielonych oczach Faye McCarron było jednak czymś dla czego warto było żyć.

Finn spojrzał przez ramię na motocykl za nim. To był jego stary motor, na którym jeździł Jimmy Paulson. Finn nie chciał go oddawać, ale Jimmy potrzebował motoru i byłoby trochę nie w porządku dać mu ten Joe'go. To w końcu był motor który przez wiele lat przewodził Czarnym Psom. Tak więc Finn wziął motocykl Joe'go Crowley'a, a swój oddał Jimmiemu. Jimmy nie był członkiem grupy. Ale teraz, Finn nie był nawet do końca pewny czy on sam jest. Nie bardzo.

Wiedział że powinien prowadzić ludzi, przejąć po ojcu jego rolę i zrobić to wszystko co powinno się zrobić po uwolnieniu świata od Mercy Morrow. Ale Finn znalazł nowe życie w Winter Mill. To było ciche, ale dobre życie. Mieszkał wraz z ciotką Faye, Pam, nad księgarnią - Faye i jej tata Peter przenieśli się do własnego mieszkania, więc ciocia Pam zaproponowała Finnowi że może zająć wolny pokój zamiast nich. Okłamywał się że robi jej przysługę - zapewniając jej towarzystwo od kiedy Faye się wyprowadziła. Ale tak naprawdę, to Pam dała mu wielką szansę. Kiedy Joe i Mercy odeszli, Finn nie wiedział co ze sobą zrobić. Pokonanie Mercy Morrow było jedynym celem jego życia przez trzysta lat. Teraz ona

zniknęła, a on się zgubił.

Uczył się w szkole średniej i to sprawiało mu radość. To było wspaniałe, wieść normalne życie jako normalny nastolatek. Nie czuł się wzywany przez wilki od miesięcy - zupełnie tak jakby pozbycie się Mercy stłumiło przekleństwo. Finn wiedział, że tak samo jest z resztą motocyklistów, i zaczynał myśleć że dałoby się zacząć od nowa. Może mógłby zapomnieć o wilku całkowicie, i być nastolatkiem, tak jak nigdy nie miał szansy być. Wilki musiały ciągle się przemieszczać, ciągle śledzić Mercy. Może teraz mógłby zacząć nową karierę - np. pracując z drewnem, bo był dobry w rękach. A wtedy..

A wtedy... co? Co może się zdażyć w normalnym życiu? Zakocha się, pobierze, będzie miał dzieci - czy to nie to robi większość ludzi? Czy on też? Cóż, Finn wiedział już że jest zakochany. Był zakochany - całkowicie i niezmiennie - w Faye McCarron. Ale czy ona kiedykolwiek go kochała? Jego przeszłość, i to dlaczego tu jest, jest w nim, nawet gdyby nie wiadomo jak próbował to ukryć. A co jeśli ona pozna kogoś innego; kogoś... z kim łatwiej będzie być? Kogoś z mniejszym bagażem, lżejszymi kłopotami?

Finn otrząsnął się kiedy zobaczył bramę przed sobą. Droga na przyjęcie to nie był czas na rozmyślanie o poważnych problemach. On i Jimmy wjechali na teren rezydencji Morrow'ów.

Stąd, wszystko wyglądało jakby impreza naprawdę już się rozkręciła. Były tu dzieciaki które kojarzył ze szkoły, tańczące na trawniku, lub siedzące w kręgach, śmiejące się i żartujące.

Finn zaparkował swój motocykl pomiędzy samochodami i zdjął kask, chwile później Jimmy zaparkował tuż obok niego.

‘Jak się z nią czujesz? – zapytał, wskazując na motocykl.

‘Świetnie!’ – Jimmy uśmiechnął się gdy zdjął kask. – ‘Wielkie dzięki, Finn. Obiecuję że będę się o nią troszczył.’

Finn poklepał go po ramieniu. Lubił Jimmiego – chłopak okazał się twardszy niż wyglądał.- ‘Wiem, że będziesz.’

‘Finn! Jimmy!’

Odwrócił się w kierunku głosu Faye, czując uśmiech wstępujący na jego twarz. Kiedy ją zobaczył, wstrzymał oddech. Nawet po sześciu miesiącach i wszystkim co przeszli, Faye podbijała jego serce za każdym razem, kiedy ją widział.

Przedzierała się pomiędzy samochodami, aż wreszcie stanęła obok motoru, spoglądając mu w oczy z uśmiechem.

‘Hej,’ – Powiedział delikatnie, dotykając jedną ręką jej twarzy.

‘Hej. – Odpowiedziała, rumieniąc się.

‘Wyglądasz pięknie..’ – powiedział Finn – ‘To znaczy, zawsze wyglądasz, ale dzisiaj... jesteś zdumiewająca.’ – przekręcił głowę na jedną stronę i zmarszczył brwi – ‘Ale także zmartwiona. Co się stało?’

‘To Lucas,’ – powiedziała Faye, kiedy Finn przełożył nogę nad motorem i złapał ją za obie ręce.

‘Dlaczego?’ –zapytał. – ‘Co się stało?’

Faye potrząsnęła głową. – ‘Po prostu go tu nie ma.’

‘Co, na przyjęciu?’

‘Nie ma go nigdzie.’ – odwrócił się do Liz, która przyszła z Faye i teraz stała obok Jimmiego. - ‘Przyszłyśmy tutaj i było zupełnie cicho. Nie zrobił nic na przyjęcie. To jest dziwne!’

‘Jak dawno temu to było?’

Faye spojrzała na zegarek. ‘Około trzydzieści minut. Może trochę dłużej.’

Finn wzruszył ramionami. – ‘To wszystko? Szukałyście w całym domu?’

‘Jeszcze nie – właśnie miałyśmy pójść i sprawdzić jego pokój.’

‘Może po prostu bierze prysznic. Albo wyszedł na spacer, czy coś.’

‘Jeśli wiedział że ludzie przyjdą?’

Finn wzruszył ramionami. Obserwował piegi Faye poruszające się po jej nosie gdy marszczyła brwi.

‘Finn.’ – powiedziała – ‘To twój brat. Nie martwisz się?’

Finn złapał ją w tali i przyciągnął ku sobie. – ‘Nie bardzo. Myślę że Lucas potrafi o siebie zadbać. Radził sobie całkiem nieźle kiedy Mercy była cały czas w pobliżu, co nie?’

Poczuł jej oddech, poruszający jej piersią gdy westchnęła. ‘Tak..’

‘No więc. Co on może robić sam w pustym domu? Nic. Nie martw się – za chwilę się pojawi, zobaczysz.’ – Finn przyciągnął ją jeszcze bliżej.. Mógł poczuć kwiatowy zapach jej perfum i czuć stały rytm jej serca naprzeciwko niego. Teraz nie martwił się o Lucasa.

Faye podniosła głowę, by spojrzeć na niego; ujrzał wtedy jakąś iskierkę w jej oczach, która sprawiła że poczuł że mógłby latać. Uśmiechając się lekko, pochylił się do przodu, tak że jego nos otarł się o jej, jej usta był tak blisko że prawie..

Za nimi, Finn usłyszał jak Liz chrząka. – ‘Hmm.. może po prostu zostawimy was samych, dobrze?’

‘Tak’ – dodał Jimmy, trochę zażenowany. – ‘Pójdziemy napić się trochę sody. Noszenie skór sprawia że chce mi się pić.’

‘Ale dobrze w nich wyglądasz.’ – powiedziała Liz, odchodząc.

‘Tak?’

‘O tak. Tak trochę groźnie. Lubię to.’

‘Groźnie? Ja?’

Finn poczuł jak Faye oddala się od niego, gdy głosy zniknęły w hałasie przyjęcia. Chciał pociągnąć ją z powrotem, ale to nie był dobry pomysł – czar prysł.

‘Zaczynam się naprawdę martwić, Finn.’ – powiedziała.

‘Widzę. Tylko nie rozumiem czemu. Lucas jest dużym chłopcem. Potrafi o siebie zadbać.’

‘Nie martwisz się o niego?’

Finn popatrzył na Faye, i trzepotanie w jego sercu ustąpiło miejsca chłodnemu, skradającemu się strachowi. – ‘Tak, martwię się. Ale ty wydajesz się martwić o niego o wiele więcej.’

Faye otworzyła szerzej oczy. - ‘O co ci chodzi?’

Finn przetarł dłonią oczy. – ‘Nic. Zapomnij o tym.’

‘Finn, ty jesteś zazdrosny? O Lucasa?’

Skrzywił się. Zazdrosny? Finn miał nadzieję że nie był. Nie chciał być. Zazdrość była stratą czasu, obrzydliwym uczuciem które nie robiło nic prócz niszczenia pięknych rzeczy. Ale, on był zazdrosny i nic nie mógł na to poradzić. Lucas i Faye zbliżyli się do siebie bardzo szybko. Co jeśli ona naprawdę go lubi? To o to się martwił. Wszystkie te rzeczy, kiedy byli razem... co jeśli to wszystko za dużo? Co jeśli ona zdecydowała że jego brat to lepszy wybór?

‘Czy musze być?’ – Finn nie chciał tego powiedzieć, ale słowa same popłynęły z jego ust zanim zdążył je powstrzymać. Uniosły się w wieczorne powietrze, zmieniając atmosferę pomiędzy nimi w ciemną i nieszczęśliwą.

Faye popatrzyła na niego swą bladą twarzą, ale nic nie powiedziała. Odwróciła się i odeszła.

‘Faye, czekaj.’ – Finn zawołał za nią.

‘Idę szukać Lucasa.’ – krzyknęła, nie oglądając się wstecz.

Finn obserwował jak odchodziła, poczuł jakby ciężki odważnik wisiał na jego sercu.

piątek, 19 sierpnia 2011

Losowa moda u H2SO3, odcinek kolejny

Jest noc, a ja zamiast spać, postanowiłam zrobić stylizację z dzisiejszym.. a raczej już wczorajszym wyborem dnia, czyli ta zacną kurteczką...

Do której postanowiłam dodać czerwone buty z nowych styled outfits "Techno Goth"...

I efektem postanowiłam się podzielić, bo spodobał mi się.

Kurtka sama w sobie na początku mnie wkurzała, to taki typ ramion który jest niewątpliwie ciekawy ale najczęściej nie pasuje do niczego, buty też nie są hitem wszechczasów, a w gruncie rzeczy nawet się ładnie razem skomponowało. I o to chodzi. 

Ostatnio notorycznie łapię się na robieniu czerwonych włosów i czerwonych kokardek (tak jak w metamorfozie Ni-Chan) .. i mam wrażenie że się powtarzam... O.o
Nie wiem co mi się dzieje, kolor czerwony przejmuje mój mózg. W każdym bądź razie grunt,  że to zupełnie inne style więc jest ok.

środa, 17 sierpnia 2011

Mortal Kiss - Fool's Silver, rozdział 1 po polsku.


Na Stardollu trwa interaktywne zamieszanie z Mortal Kiss. Książka, połączona z masą różności w jakie można zaopatrzeć się w sklepach oraz uroczą mapką wyposażoną w różne klikane fajności, przykuwa uwagę użytkowników. Dużo ludzi narzekało w komentarzach, że jest po angielsku, więc postanowiłam że //w miarę możliwości// przetłumaczę ów dzieło. Jakby co, tu macie oryginalne. Dla mnie angielski nie stanowi problemu, za to problem często stanowi przełożenie tych zdań w taki sposó, żeby były gramatycznie poprawne po polsku. Więc wiem że wszystko razem trochę mało trzyma się kupy i brzmi jak z google tłumacza, ale myślę że jest lepsze niż.. no google tłumacz właśnie. Sens jest widoczny, a że coś jest toporne i pozbawione finezji - wybaczcie. Zbyt dosłownie chcę traktować teksty. Nie zależy mi na ładności jak tłumaczę, chcę trafić słowo w słowo, żeby nic nie było różne. Zresztą, sami zobaczycie. Powiem jeszcze że miałam problem z tymi cudzysłowami, bo część pisałam w notatniku, potem przesiadłam się do worda (a on automatycznie zamienia ' na ’ ) a dokończyłam już na blogu, no i wyszło jak wyszło, nie chciało mi się zmieniać we wszystkim bo to by zajęło jeszcze więcej czasu. Tak czy siak, endżoj!

Kiedy ostatni dzwonek w roku szkolnym zadzwonił w Winter Mill High, Faye McCarron mogła wyczuć w ciepłym powietrzu iskierki podekscytowania. Przez cały dzień ona i jej przyjaciele dyskutowali już o tym, gdzie kto wyjeżdża na wakacje i co zamierza robić. Pamięć o dziwnej, srogiej zimie, która sparaliżowała miasto kilka miesięcy wcześniej jeszcze nie do końca wyblakła. Ale teraz każdy patrzył w przyszłość z myślą o długich, słonecznych dniach które będzie mógł spędzić na nic nie robieniu lub robieniu czegokolwiek.
'Faye! Chodź tu - nie mamy przecież całej nocy!'
Faye zerknęła i ujrzała swoją najlepszą przyjaciółkę, Liz Wilson, stojącą w szkolnej bramie. Liz przeskakiwała z nogi na nogę, pełna niecierpliwości.
'Pośpiesz się! Musimy się ubrać! Czyżbyś już zapomniała, co ma się wydarzyć?'
Faye uśmiechnęła się. Oczywiście, że nie zapomniała. Lucas Morrow postanowił z okazji zakończenia roku wydać wielką imprezę w swojej rezydencji, i zaprosił większość uczniów z ich roku. Pomimo tego, że ciocia Faye - Pam stała się oficjalną opiekunką Lucasa od czasu zniknięcia jego matki, nie mogła całkowicie zamieszkać w rezydencji - przez cały czas musiała prowadzić swoją księgarnię. Tak więc Lucas zamieszkał prawie sam w tej wielkiej posiadłości po wydarzeniach z zimy. Było to o wiele za dużo przestrzeni dla jednej osoby, ale on często miewał gości - to właśnie było idealne miejsce do organizowania spektakularnych przyjęć.
Wszyscy byli tym podekscytowani. Faye nie mogła się już doczekać - w ciągu ostatnich kilku dni była tak zajęta dokańczaniem wszystkich rzeczy związanych ze szkołą, że nawet ze swoim chłopakiem Finn'em widywała się rzadko. Impreza może być więc idealnym miejscem do spędzenia trochę czasu razem - jej serce podskoczyło na tę myśl.
Ale najpierw, ona i Liz będą musiały się wyszykować.
'Po co ten pośpiech?' - zaczęła przekomarzać się z koleżanką, gdy tylko do niej dobiegła - 'Przecież mamy jeszcze całe 2 godziny do rozpoczęcia przyjęcia. A ubrania wybrałyśmy już wczoraj, pamiętasz? Ja ubiorę wzorzysty kostium i moje nowe koturny, a ty sukienkę w kolorowe bloki.'
'Tak, ale zawsze może zajść nagły wypadek, prawda?' powiedziała Liz gdy zaczęły zmierzać w kierunku miasta.
'Jaki nagły wypadek?!'
'Te ubrania były na nas dobre wczoraj wieczorem, zgadzam się. Ale co jeśli założymy je teraz i okaże się, że jednak się nie nadają?' - spytała. - 'Myślisz, że tobie się to nie przytrafia, ale jeśli? Dlatego zawsze warto mieć troszkę extra ciuchowo-wypadkowego czasu. Na wszelki wypadek. Poza tym, myślałam, że mówiłaś że Lucas chciał żebyśmy były u niego wcześniej, żeby pomóc w przygotowaniach?'
'Tak, chciał' - powiedziała Faye - 'Ale nie widziałam go cały dzień. Próbowałam do niego zadzwonić, ale nie odpowiadał. Pomyślałam więc że po prostu nie mógł odebrać i oddzwoni. Widziałaś go?'
Liz potrząsnęła głową. 'Nie. Może nie chce przerywać przygotowań. Dzisiaj nie odrabiamy już żadnej pracy ze szkoły, co nie? Pewnie siedzi w domu i przygotowuje przyjęcie. O mój Boże, Faye, jestem taka podekscytowana! Czy może być lepszy dzień? Impreza roku i początek lata!'
W końcu żadna z nich nie zdecydowała się zmienić wybranego stroju, jednak ubieranie i tak trwało znacznie dłużej niż przewidywały. Faye cały czas była zakochana w kostiumie który kupiła w MK. Miał duży dekold, krótkie bufiaste rękawy, a materiał był niebieski w drobne kwiatki. Myślała że wygląda znakomicie wraz z koturnami na skórzanych paskach. Faye brakowało opalenizny po zimie, więc w każdym odważniejszym stroju wyglądałaby jakby była chora.
Ale delikatne kolory komponowały się idealnie zarówno z jej bladą skórą jak i brązowymi włosami, które urosły wystarczająco by dotykać jej ramion.
Tymczasem sukienka Liz była jak zwykle zjawiskowa - na jedno ramię, do kolan, dopasowana i ciemnoróżowa podkreślała jej ciemną skórę i kręcone włosy perfekcyjnie.
'Jesteśmy spóźnione.' - powiedziała Faye, patrząc na zegarek w samochodzie Liz. - 'Gdzie jest Jimmy? Przyjdzie, prawda?'
'O, tak - chciał tylko pierwszy wrócić do domu, żeby sprawdzić co z mamą. Nie jest z nią dobrze odkąd... no, odkąd Mercy ją zaczarowała. Jimmy martwi się o nią. Co sprawia, że ja martwię się o niego!'
Faye uśmiechnęła się. - 'Jesteście razem tacy słodcy. To dobrze, że razem jesteście śczęśliwi.'
Liz też się uśmiechnęła, wzruszając ramionami. - 'Nie mogę uwierzyć, że myślałam kiedyś że jest tylko nudnym geekiem. Jimmy jest niesamowity.'
'Zawsze ci mówiłam, że jest!'
'Nie, ty mówiłaś, że nie jest geekiem.' - poprawiła Liz. - 'A tak szczerze, to jest. Tyle, że po prostu nie jest.. nudny!'
Obie zaczęły chichotać.
'Teraz jest już inny, prawda?' - Faye spytała, kiedy udało im się zatrzymać. - 'Chodzi mi o Jimmiego. Odkąd został ugryziony przez wilkołaka.'
Liz skinęła głową. - 'O tak. Teraz nie potrzebuje już nawet swoich okularów! W tamtym tygodniu spytałam go, czy nie jest przepracowany - jest dużo bardziej umięśniony niż powinien być. Ale powiedział, że nie.. Myślałam, że to efekt uboczny. Jest silniejszy. Nie..' - dodała bezczelnie -'Dlatego narzekam!'
Znowu zachichotały. 'Finn naprawdę lubi Jimmiego' - powiedziała Faye. 'Myślę, że zostali przyjaciółmi odkąd Finn uczył go jeździć na motorze. To dobrze.'
'Miło, że się znoszą.' - Liz potwierdziła. - 'O mój Boże, jakie to by było straszne gdyby nasze chłopaki się nienawidzili? A tak wogóle, co z Finnem? Po tym wszystkim, co się stało z jego ojcem, i tym, czego dowiedzieliśmy o Mercy... '
Faye skrzywiła się. - 'Jestem pewna, że myśli o Joe'm, ale nie rozmawiamy o tym za bardzo.' - To było coś, nad czym musiała się zastanowić. Czasem myślała, że są z Finnem razem od zawsze, czasem jednak wszystko znowu wydawało jej się nowe. Finn był bardzo skryty, a Faye nie chciała się wtrącać. - 'Wydaje mi się, że on unika nawet swojej paczki.' - powiedziała do Liz. - 'Nie widziałam ich od tygodni.'
Finn Crowley przybył do miasta jako członek grupy motocyklistów rządzonej przez jego ojca, Joe. Mieli śledzić Mercy Morrow, matkę Lucasa. Mercy była istotą nadprzyrodzoną, która żyła całe wieki, sprzedając dusze innych do piekła w zamian za wieczną młodość i urodę. Joe i jego motocykliści byli przeklętymi ludźmi - wilkołakami, którzy kiedyś jej służyli - ale zdecydowali unicestwić Mercy raz na zawsze. To Mercy wywołała zimę w Winter Mill, a wszystko dlatego że zobaczyła twarz Faye. Zdała sobie sprawę, że jest ona identyczna jak kobieta, którą Finn kochał wiele, wiele lat wcześniej i wiedziała, że ta para na pewno się w sobie zakocha. Wymyśliła spisek, mieli oni pomyśleć, że jeśli poświęcą tą miłość to uratują miasto - jednak naprawdę rytuał został wymyślony, aby przekląć każdego. Joe wciągnął Mercy do podziemia, ale nie przed ujawnieniem że Mercy jest matką Finna - czyniąc jednocześnie Lucasa jego przyrodnim bratem. To było bardzo dużo dla nich wszystkich. Czasami Faye nadal budziła się, i myślała, że to był wszystko sen.
Sny.. poruszyła się niespokojnie w fotelu, patrząc na Liz. Sny były czymś co nie cieszyło jej za bardzo w tym momencie. Miała ten sam sen, w kółko, w każdą noc każdego tygodnia.. Opowiadała już to kiedyś Liz - wilk ją gonił, zawsze ją gonił, przez niekończący się ciemny las. Przyjaciółka powiedziała, że to pewnie przez wydarzenia z zimy, i że w końcu się uspokoi. Ale tak się nie stało.
'Myślisz, że będziecie razem?' - spytała Liz, po czym nie zważając na myśli Faye skręciła w drogę do rezydencji Morrow'ów. - 'Wyglądacie wspaniale jako para. Ale te wszystkie rzeczy, które zrobiliście razem - ocalenie Winter Mill, i tak dalej - to dużo. I świadomość, że Finn żyje już tak długo.. To musi być trudne. Nie powinnaś myśleć..' - Liz przerwała.
'Nie powinnam myśleć czego?'
Liz wzruszyła ramionami. - 'Nie wiem. Zgaduję, że martwisz się, że musisz z nim być przez to całe przeznaczenie. Ale jeśli nie chcesz - jeśli wolisz --'
Faye przerwała. 'Ja tego chcę. Naprawdę, Liz. Kocham go - wiem o tym. I to jest tak głęboko we mnie, że nie da się tego pozbyć. Więc pomimo wszystkich trudności, to jest miejsce gdzie chcę żyć.'
Liz spojrzała na nią z uśmiechem. -‘Mówiłaś o tym Finnowi?’
Faye potrząsnęła głową ‘Nie. Myślę, że to zabrzmiałoby głupio. W każdym bądź razie, to za wcześnie. Znamy się mniej niż rok. Nie chcę go wystraszyć!’
‘Mniej niż rok może być jak setki lat jeśli to odpowiedni facet,’- Opony samochodu Liz zaczęły odbijać się od kamieni na drodze do rezydencji. - ‘I jeśli nie chcesz mu mówić, co czujesz, jak ma się dowiedzieć?’
Faye spojrzała na wielki kamienny budynek przed nimi. – ‘Jak mógłby nie wiedzieć? W każdym bądź razie, mamy czas. Nie ma potrzeby żeby się śpieszyć.’ – pomyślała że właśnie tak mógłby powiedzieć Finn. Był od niej dużo starszy, widział dużo więcej rzeczy..
To właśnie dlatego w ostatnich tygodniach wysilała się, żeby nie spędzać z nim każdej wolnej chwili i skupiła się na szkole. Westchnęła. Może po prostu powinna przestać tyle o tym rozmyślać; Finn prawdopodobnie w ogóle się o to nie martwi.
Liz zatrzymała się i dziewczyny wysiadły z samochodu.
‘Wydawało mi się, że mówiłaś że Lucas zamierza zrobić przyjęcie w ogrodzie?’ – spytała, marszcząc brwi i oglądając zadbany, ale pusty trawnik otaczający dom. – ‘Wyobraziłam sobie że to tutaj będą stoły i krzesła.’
Faye skinęła głową, zastanawiając się jak to miejsce może być tak ciche. Myślała że zastaną otwarte okna i muzykę wydobywającą się z wewnątrz – Lucas kochał muzykę i rzadko zdarzało się, by nie miał podłączonego i grającego iPoda. – ‘Tak powiedział. Może czeka na nas, żebyśmy pomogły mu wszystko ustawić.’
Liz spojrzała na zegarek. – ‘W takim razie nie wiem jak mu się to uda.’ – powiedziała – ‘Ludzie za chwilę zaczną przychodzić. Co on robił przez cały dzień?!’
‘Chodź, poszukamy go.’ – zasugerowała Faye, kierując się do ogromnych drzwi rezydencji. Zadzwoniła dużym, starym dzwonkiem zawieszonym na ścianie ganku, słysząc echo wewnątrz domu. Dziewczyny czekały, ale nie było słychać kroków które oznaczałyby, że Lucas nadchodzi.
‘Popatrz’ – powiedziała Liz, wskazując na drzwi. Faye zauważyła, że są uchylone. Liz wzruszyła ramionami i otworzyła je. – ‘On się nas spodziewa. Może myśli, że po prostu wejdziemy?’
‘Lucas?’ – Faye krzyknęła, jej głos odbił się echem od ścian ogromnego korytarza. – ‘To tylko ja i Liz, przyszłyśmy wcześniej żeby pomóc!’
Nie było odpowiedzi. Nagle obok niej Liz zadrżała. ‘Przepraszam.’ – szepnęła, gdy Faye na nią spojrzała. – ‘Po prostu nagle dostałam gęsiej skórki..’
Faye kiwnęła głową. Poczuła to też na sobie – nagły chłód po gorącym słońcu.
‘Lucas?’ - wołała, idąc po wielkich schodach. - ‘Jesteś tutaj?’
Nadal nic. Dziewczyny spojrzały na siebie zaniepokojone.
‘Może wyszedł do miasta coś kupić?’ – powiedziała Liz. - ‘Coś czego zapomniał kupić wcześniej na przyjęcie?’
‘Nie mógł po prostu do nas zadzwonić żebyśmy to przywiozły?’ – Faye spytała z powątpiewaniem. Wyjęła z kieszeni telefon i wybrała numer Lucasa. Usłyszała sygnał, ale nie było odpowiedzi. Nie było też słychać żeby telefon dzwonił gdzieś w domu.
Wtedy, gdzieś z daleka usłyszały muzykę – rytmiczne, basowe dźwięki. Na początku Faye pomyślała, że to z domu, ale stawały się coraz głośniejsze i szybko zdała sobie sprawę, że się zbliżają. Z piskiem opon, na podjazd wjechał samochód – a potem kolejny, i kolejny.
Faye i Liz wyszły na zewnątrz. Ujrzały nowe, błyszczące, czarne BMW Candy Thorson gwałtownie hamujące obok samochodu Liz. Było tam pełno jej przyjaciół - Jennifer Perino, która zatrzymała się tuż obok niej i Madoc Sinclair, za nią. Candy wyskoczyła z samochodu, muzyka ucichła tak nagle jakby zabiła silnik.
'Faye, Liz! Łał, obydwie wyglądacie cudownie!' - Candy ucałowała je, jej blond loki kołysały się na wietrze. - 'Ale czemu tu jest tak cicho? Gdzie muzyka? Nie da się mieć przyjęcia bez muzyki!'
'Nie możemy znaleźć Lucasa.' - wyjaśniła Liz.
'Co to znaczy, nie możecie go znaleźć?' - spytała Candy gdy tłum udał się do rezydencji, rozmawiając i śmiejąc się.
'Nie ma go tutaj. Słuchaj, może powinniśmy wrócić tu później?' - zasugerowała Faye. Martwiła się o to, jak zacząć przyjęcie bez gospodarza.
'Oh, nie wygłupiaj się. ' - powiedziała Candy. - 'Nie mógł odejść daleko. Zobacz - jego samochód jest tutaj.'
Faye i Liz spojrzały w kierunku który wskazała Candy. Rezydencja miała osobny garaż - który był większy niż cały dom Faye - i drzwi były otwarte. Lucas sprzedał wszystkie samochody jego matki, i teraz miał tylko jeden - jasnoczerwone Ferrari. Stało elegancko zaparkowane w rogu garażu.
Candy uśmiechnęła się. - 'Pewnie po prostu zgubił się gdzieś w tym jego wielkim domu.' - zaśmiała się - 'Chodźcie- puścimy muzykę, to będzie wiedział w którą stronę wracać. Wiem gdzie ma system dźwiękowy - pokazywał nam ostatnio jak u niego byłyśmy, pamiętasz?'
Zniknęła w domu. Chwilę później rozległa się muzyka, wylatując przez okna wraz z lekkim wiatrem. Usłyszały wiwaty.
Impreza się zaczęła.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Witam was.

Tak więc jak widzicie postanowiłam założyć nowego bloga. Zresztą, taki pomysł chodził po mojej głowie już dawno, dawno temu. Wszyscy potrzebują kiedyś odsapnąć od tego całego stardollowego zamieszania, gdzie każdy pcha się do sławy, chce być koniecznie najmodniejszy i najpiękniejszy. Admini wyciągają od ludzi kolejne pieniądze, a ludzie zrobią wszystko byle by tylko być tym 'vipem'. Blogi prześcigają się w tym kto szybciej doda nowości, powstaje coraz więcej identycznych blogów. Konkursy piękności, wielki świat. Naprawdę do niego należysz?

Ja chciałam zrobić blog dla normalnych ludzi. Taki, gdzie każdy chce wejść, ale nie w pośpiechu, żeby looknąć co nowego szykuje się w Starplazie i czy już trzeba ładować Superstar, ale tak, po prostu. Taki blog, gdzie ludzie mogą znaleźć rozrywkę i sposób na spędzenie czasu na Stardollu. Gdzie każdemu wolno zrobić coś od siebie. Nie ważne czy ma Superstar, czy jest Royalty, czy też zwykłym użytkownikiem. Mała społeczność która jeśli tylko się postara, może zdziałać wiele. Bo to, czy tu będzie się dużo działo, zależeć będzie od was.

To niemożliwe. Wiem. Biorąc pod uwagę 'mondrość' dużej grupy stardollowiczów to zebranie ich do kupy graniczy z cudem. Ale, po raz kolejny jestem naiwna i zrobiłam bloga.

No więc Witam. ~`